Komentarz Jana Zająca, Prezesa POPON w Expresie Bydgoskim

Komentarz Jana Zająca, Prezesa POPON w Expresie Bydgoskim

Kupcy protestują przeciwko wprowadzeniu podatku od sprzedaży detalicznej.

To sieć handlowa inna niż wszystkie, bo składa się z tysiąca małych oczek…

Właściciele sklepów skupionych w grupach zakupowych mają płacić taki sam podatek, jak wielkie zagraniczne firmy handlowe. Dla wielu może to oznaczać konieczność zamknięcia sklepu i zwolnienie pracowników. 11 lutego będą protestować przed Sejmem.

Rząd chce nałożyć na właścicieli małych sieciowych sklepów taki sam podatek jak na międzynarodowe potęgi handlowe, posiadające wielkopowierzchniowe markety. Przeciwko wprowadzeniu podatku od sprzedaży detalicznej protestują kupcy zrzeszeni w grupach zakupowych, między innymi takich sieci jak „abc” czy „Lewiatan”, nie zgadzają się na to także właściciele aptek i stacji benzynowych.

Połączeni z siecią

– Jesteśmy przerażeni – przyznaje Wojciech Grabowicz, właściciel sklepu „abc” przy ul. Bocianowo w Bydgoszczy. –Rząd wylał dziecko z kąpielą, chcąc opodatkować wielkie markety. Wiem, że sieciówki będą jeszcze w naszym imieniu rozmawiać z rządem, bo my sami jesteśmy za mali, żeby cokolwiek zrobić. Na razie trudno coś wyrokować. Jeżeli te rozmowy do niczego nie doprowadzą, to grożą nam bankructwa. Ciekawe, z czego za dwa-trzy lata będą spływały podatki– dodaje pan Wojciech.

Franczyzobiorca korzysta z logo, gazetek i upustów w ramach zakupów grupowych, ale zarabia na tym, co sprzeda w swoim sklepie, a nie dzięki zyskom całej sieci.

Czego boją się kupcy? Tak wysokich podatków z całą pewnością nie będą w stanie płacić. Żeby płacić niższe, będą musieli wyjść z sieci, ale wówczas zostaną zmuszeni do podniesienia cen i staną się mniej konkurencyjni w porównaniu z wielkimi marketami.

 Rentowność takich sklepów wynosi około 3 procent. Podatek ma być płacony od obrotu i wynosić do 1,9 procent. Łatwo sobie policzyć, ile zostanie – tłumaczy Marcin Świątkowski, właściciel sklepu „Bonex” przy ul. Dworcowej w Bydgoszczy, zrzeszonego w sieci „Lewiatan”. – Wiadomo, po co się należy do sieci franczyzowej – po to, żeby było lepiej, by sprostać konkurencji hipermarketów. W grupie większa siła zakupowa, korzystniejsze ceny. Wprowadzenie podatku od sprzedaży detalicznej grozi upadkiem sieci franczyzowych. Ja będę zmuszony podnieść ceny. Jeżeli spadną obroty, pogorszy się rentowność, to z pewnością będę musiał ograniczyć i tak już niewielkie zatrudnienie – dodaje Maciej Świątkowski.

Kupcy protestują

Projekt ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej przewiduje wprowadzenie stawki w wysokości 0,7 proc. powyżej 18 milionów złotych rocznego obrotu, 1,3 proc. – powyżej 3,6 mld zł oraz 1,9 proc. za obroty w soboty i niedziele. Podatek mają płacić sprzedawcy detaliczni, którzy nie wchodzą do sieci oraz sieci handlowe. W przypadku sieci podstawą opodatkowania ma być suma obrotów wszystkich sprzedawców detalicznych. To oznacza, że jeżeli np., zrzesza ona 2 tysiące kupców, posiadających w sumie 3 tysiące małych sklepów, zapłaci podatek według najwyższej skali procentowej. Jak stwierdza w liście otwartym, skierowanym do premier rządu Beaty Szydło, w imieniu swoich franczyzobiorców Polska Sieć Handlowa Lewiatan, wejście ustawy w życie będzie zabójcze dla polskiego handlu, a zwłaszcza dla małych i średnich przedsiębiorstw. – Obowiązek opłacania podatku przez sieci franczyzowe w imieniu zrzeszanych placówek handlowych spowoduje upadłość franczyzodawców już w pierwszym miesiącu jej obowiązywania, co w konsekwencji spowoduje rozpad polskich sieci i bankructwo większości ich członków – czytamy w liście.

Śmierć polskiego handlu zwiastuje także Polska Izba Handlu.

To danina na apteki

Przeciwko wprowadzeniu podatku protestuje też Polska Organizacja Pracodawców Osób Niepełnosprawnych, szczególnie objęciem nim aptek. – Pacjenci, a w szczególności osoby starsze i niepełnosprawne, bardzo często kupują leki także w soboty i niedziele. Proponowana stawka podatku od sprzedaży detalicznej w soboty i niedziele dla aptek ograniczy pacjentom dostępność do leków, gdyż w te dni placówki te będą zamknięte. Nie możemy zapominać, że apteki są placówkami ochrony zdrowia oraz że pracujący w nich farmaceuci pełnią swoistą służbę na rzecz pacjentów i nie mogą być za to karani dodatkową daniną – stwierdza Jan Zając, prezes POPON.

W Polsce jest obecnie około 25 tysięcy grup zakupowych. Na wielu sklepach w całym kraju pojawiły się banery i plakaty z hasłami protestacyjnymi. 11 lutego kupcy zamierzają demonstrować przed Sejmem.

Autor: Andrzej Pawełczak

Źródło: Express Bydgoski