Niepełnosprawni.pl: Czy zakłady pracy chronionej są potrzebne? „Misji Integracja” – wywiad z Moniką Bugajewską-Tykarską, wiceprezes Zarządu POPON

Niepełnosprawni.pl: Czy zakłady pracy chronionej są potrzebne? „Misji Integracja” – wywiad z Moniką Bugajewską-Tykarską, wiceprezes Zarządu POPON

Dlaczego firmy rezygnują ze statusu zakładu pracy chronionej? Czy ZPCH-y to tylko ochrona i sprzątanie? Kogo powinny wspierać? Na te pytania odpowiada Piotrowi Pawłowskiemu w „Misji Integracja” Monika Bugajewska-Tykarska, wiceprezes Zarządu POPON.

Piotr Pawłowski: Wszyscy mówią o zatrudnianiu osób z niepełnosprawnością, ale z tyłu głowy mają otwarty rynek pracy. Co zatem z zakładami pracy chronionej, które funkcjonują już ponad 20 lat?

Monika Bugajewska-Tykarska, wiceprezes Zarządu Polskiej Organizacji Pracodawców Osób Niepełnosprawnych (POPON): Poprzednia ekipa rządząca twierdziła, że to Unia Europejska narzuca, żeby był tylko otwarty rynek pracy. Tylko to jest pewna kalka językowa. Jak tłumaczymy dosłownie to, co jest w przepisach unijnych, to wychodzi na to, że zakłady pracy chronionej i chroniony rynek pracy w Europie Zachodniej znaczą coś zupełnie innego niż u nas. U nas są to bardziej WTZ-y i ZAZ-y niż firmy, które prowadzą normalną komercyjną działalność i są chronionym rynkiem pracy. Mam nadzieję, że nie będzie likwidacji chronionego rynku pracy, aczkolwiek trochę sam się likwiduje. Bo jeżeli wszystko jest takie samo, tylko obowiązki zakładów pracy chronionej są większe, to zakłady po prostu same rezygnują ze statusu i stają się otwartym rynkiem pracy.

Za chwilę o tym porozmawiamy, ale najpierw spójrzmy na statystyki. Kiedyś było trzy tysiące zakładów pracy chronionej, teraz jest niewiele ponad tysiąc. Czy to oznacza ich zmierzch?

Tylko to jest tak, że to nie pracodawcy chcieli tej zmiany, ale rząd wprowadzając takie, a nie inne przepisy doprowadził do tego, że ten chroniony rynek pracy niknie, kurczy się, co jednak jest niekorzystne dla osób z niepełnosprawnością. Zwłaszcza dla osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności.

Czy zakład pracy chronionej to jest miejsce właśnie dla osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności?

Ze znacznym, z umiarkowanym, ze schorzeniami specjalnymi – tym osobom jest trudno zwłaszcza na początku drogi zawodowej. Bo jeżeli ktoś jest już kilkanaście lat na rynku pracy, to na pewno jest mu łatwiej. Ma już wypracowane pewne mechanizmy – jak to jest iść do pracy, co robić, jak się dogadać z ludźmi. Myślę, że zakłady pracy chronionej są jednym z lepszych miejsc, gdzie takie osoby mogą zaczynać.

Monika Bugajewska-Tykarska w studiu programu „Misja Integracja”

Monika Bugajewska-Tykarska w studiu programu „Misja Integracja”

Zakłady pracy chronionej bardzo często kojarzą nam się z praca dla osób mniej wykwalifikowanych, w takich branżach, jak ochrona, sprzątanie. Jak jest naprawdę?

Jakoś na początku stycznia dostałam list od pani, która pisze, że zarówno ona, jak i jej narzeczony skończyli studia, no i szukają pracy. Gdziekolwiek pójdą, to oferty są głównie dla tych mniej wykwalifikowanych osób. Więc ona pyta: o co chodzi? Może o to, że wśród osób z niepełnosprawnością jest wciąż bardzo mało osób z wykształceniem wyższym i państwo wychodzi z założenia, że te osoby same z siebie łatwiej znajdą sobie pracę? Bez pomocy pośrednictwa pracy z urzędu czy organizacji pozarządowych. Pewnie tak jest, że tych ofert dla osób mniej wykwalifikowanych jest więcej, ale wynika to też trochę z CV, jakie składają osoby niepełnosprawne o niskich kwalifikacjach.

Jakie branże znajdziemy w zakładach pracy chronionej?

Faktycznie, kiedyś najwięcej było firm ochroniarskich i sprzątających, ale częściowo te firmy się przekwalifikowały. Są firmy, które produkują buty dla wojska i wygrywają kontrakty, są firmy, które świadczą usługi księgowe i doskonale sobie radzą.

Czym różnią się obowiązki wobec osób z niepełnosprawnością nakładane na pracodawców z rynku chronionego od tych z otwartego?

Na otwartym rynku pracy nie trzeba mieć tylu dostosowań w firmie, na pewno jest łatwiej. Teraz znowu pojawiły się kontrole z PFRON, które dotyczą jednak głównie zakładów pracy chronionej, pożyczek, których pracodawcy udzielili swoim pracownikom: na co były, jak zostały rozliczone. Każdy pracodawca mówi tak: „nie dość że udzielam pożyczek swoim pracownikom, robię to w mojej ocenie dobrze, według tych interpretacji prawnych, które obowiązują, to jeszcze mam kontrole?” Przecież nikt nie chce być non stop kontrolowany. Co myśli taki pracodawca? „Dobra, na tym rynku otwartym tak się nie czepiają, nadal będę zatrudniał osoby z niepełnosprawnością, pewnie nie wszystkie – bo wiąże się to niestety często ze zwolnieniami osób z niepełnosprawnością, bo nie trzeba utrzymywać takiego wysokiego wskaźnika, jak w zakładach pracy chronionej”. Pracodawcy po prostu rezygnują ze statusu. Zwłaszcza, że interpretacje dotyczące naszych przepisów prawnych są różne, zmieniają się czasami w przeciągu trzech miesięcy. Dla różnych pytających są dwie różne interpretacje.

Czy to jednak nie jest tak, że ten czarny PR robią te firmy, które nadużywają przepisów czy też przekraczają prawo? Firmy, w których pracownicy są obecni jedynie na liście płac?

Tylko trzeba pamiętać, że to jest naprawdę ułamek procenta firm, które są nieuczciwe. Wśród pracodawców w ogóle nie zatrudniających osób z niepełnosprawnością pewnie procent jest większy, tylko nikt ich tak często nie bada. Zawsze jak się bada, to coś się znajdzie. Wiem, że większość tych zakładów pracy chronionej normalnie zatrudnia, uczciwie rozlicza wszystko tak jak trzeba i z urzędem skarbowym, i z PFRON-em, i z ZUS-em, i z każdą inną instytucją.

Monika Bugajewska-Tykarska w studiu programu „Misja Integracja” rozmawia z Piotrem Pawłowskim

Monika Bugajewska-Tykarska w studiu programu „Misja Integracja” rozmawia z Piotrem Pawłowskim

Czego najbardziej boją się pracodawcy, jeśli chodzi o ustawę regulująca zatrudnianie osób z niepełnosprawnością?

Że nic się nie zmieni. Jest tak jak jest i za chwilę wszyscy zrezygnują ze statusu zakładu pracy chronionej. W ogóle chronionego rynku pracy nie będzie, co jest – zdaniem i pracowników, i pracodawców – niekorzystne dla rynku, bo taka równowaga jest potrzebna. Zakłady pracy chronionej powinny mieć inną misję zatrudniania niż otwarty rynek pracy, który bardzo często nie poradzi sobie ze znacznym stopniem niepełnosprawności – po prostu jest na to nieprzygotowany.

W jakim kierunku powinna zmierzać ta misja?

W takim, że jeżeli są ZPCH-y, które zatrudniają więcej osób z niepełnosprawnością – i nie chodzi o „getta”, jak to powtarzają często organizacje pozarządowe zajmujące się niepełnosprawnością, tylko tych pracowników jest 50, 60, 70 proc. – to one zatrudniają faktycznie osoby ze znacznym, z umiarkowanym stopniem, stwarzają im dobre warunki, w których mogą się rozwijać i czuć się bezpiecznie. Otwarty rynek nigdy nie zajmie się osobami z niepełnosprawnością, ze znacznym i z umiarkowanym stopniem, w takim stopniu, jak chroniony rynek pracy.

Co w przypadku, kiedy zakład pracy chronionej ma być firmą konkurencyjną dla otwartego rynku pracy?

Ja wychodzę z założenia, że jeżeli ktoś prowadzi biznes, to podejmuje różne decyzje biznesowe, także takie, w jaki sposób zatrudnia osoby na różne stanowiska, jakie to są osoby, z jakimi kwalifikacjami. A jeśli są to osoby z niepełnosprawnością, musi liczyć się z różnymi problemami, które czasami się z tym wiążą. Jeśli pracodawca zatrudnia nie 50 czy 60 proc. osób z niepełnosprawnością, a 10 czy 12 proc., to też podejmuje taką decyzję biznesową i liczy się z tym, że ma przez to pewne przewagi konkurencyjne, a pewnych nie będzie miał – gdyby faktycznie rynek pracy chronionej miał większe dofinansowania.

W jakim kierunku powinny pójść zmiany?

Myślę, że jeżeli zakłady pracy chronionej mają zatrudniać więcej osób z niepełnosprawnością, to powinny iść za tym większe dofinansowania i większe wsparcie dla ZPCH. Głównym postulatem jest to, żeby prawo było bardziej przejrzyste, żeby interpretacje nie zmieniały się co parę miesięcy. Pracodawca, który stosuje prawo dotyczące zatrudniania osób z niepełnosprawnością, musi mieć pewność, że to, co robił na początku roku, jest tak samo ważne pod koniec. Bo nie jest jego celem poprawianie wszystkiego później, angażowanie ludzi i płacenie kar tylko dlatego, że interpretacja prawa się zmieniła. To, co zniechęca pracodawców do zatrudniania, niezależnie od statusu firmy, to właśnie nieprzejrzyste prawo i zagmatwana ustawa – wszyscy chcieliby, żeby była napisana od nowa, przejrzyście, żeby każdy wiedział, co tam jest napisane, a nie musiał się domyślać.

Zobacz artykuł

Autor: rozmawiał Piotr Pawłowski, fot. M. Różański, arch. programu „Misja Integracja”

Źródło: niepelnosprawni.pl